(betowała Lilian)
O godzinie pierwszej w nocy siedziba
Ministerstwa Magii była prawie całkowicie pusta. Po zwycięstwie nad
Czarnym Panem nastały czasy spokoju i porządku. Nie wymagano już pracy
ponad siły i stałych dyżurów w , ponieważ wciąż pracowała w niej cała
armia skrzatów domowych i jeden czarodziej.
W niedużym gabinecie
słabo oświetlonym lampką stojącą na biurku,słychać było tylko
skrzypienie pióra na pergaminie i gniewne nad stołem młody mężczyzna
ubrany w długą czarną szatę, co chwilę potrząsał jasnymi włosami i
przekreślał napisane zdania. Światło lampki połyskiwało na platynowych
kosmykach opadających lekko na oczy i na stertach pergaminów,
poupychanych na półkach i porozrzucanych wokół stołu.
Draco wstał
od zagraconego blatu i przeciągnął się… Wezwał różdżką jednego ze
skrzatów i rozkazał mu przygotować kolejną kawę. Przetarł podkrążone z
niewyspania oczy. Nienawidził swojej pracy! Już tyle razy prosił o
przeniesienie do innego wydziału, ale widocznie wciąż mu nie ufali, bo
na żadną z jego próśb nie było reakcji. Siedział tylko nad różnymi
sprawozdaniami i dokumentacjami, harując jak wół i niszcząc sobie
zdrowie. Miał dwadzieścia pięć lat i czuł, że nic nie osiągnął. Od
ukończenia szkoły i tego, co stało się na ostatnim roku… Pozwolono mu
pracować w Ministerstwie, ale wciąż był przenoszony z Departamentu do
Departamentu i za każdym razem dostawał nudne, nic nieznaczące zadania.
To już prawie osiem lat!
Zachmurzył się i przygryzł paznokieć.
Zawsze wracał do ponurych rozważań,kiedy musiał do późna pracować.
Oczywiście nikt mu nie płacił za rozmyślania przerwał nieduży,
ciemnofioletowy papierowy samolocik, z pieczątką Ministerstwa na brzegu
skrzydełka, który chwiejnie wleciał do jego maleńkiego pokoiku i
wylądował delikatnie na biurku. Informacje do niego zawsze się gdzieś
gubiły i przybywały z kilkugodzinnym opóźnieniem. Zastanawiał się nawet
czy ktoś nie robi tego specjalnie, ale niczego nie udało mu się
udowodnić. Z zaciekawieniem sięgnął po liścik.
„Szanowny Panie Malfoy!
Zostaje
Pan tymczasowo zwolniony ze wszystkich dotychczasowych zajęć ze względu
na przydzielenie Panu nowego zadania. Będzie Pan opiekunem i
przewodnikiem Specjalnego Gościa Ministerstwa i przez najbliższe
tygodnie, będzie Pan dbał o wszystkie jego potrzeby. Jest to zadanie
niezwykłej wagi, liczymy na Pańską odpowiedzialność i dbałość o
najmniejsze szczegóły. Nasz Gość przyjedzie dokładnie za tydzień, w
pierwszy dzień wakacji. Dokładne informacje, a także pierwsze polecenia
otrzyma Pan jutro z samego rana, proszę wszystko odpowiednio
przygotować.
Z poważaniem,
Werona Klanstat"
Przez
chwilę stał bez ruchu. Patrzył z niedowierzaniem na kartkę, a ręce
zaczęły mu delikatnie drżeć. Po tak długim czasie, wreszcie postanowili
mu zaufać! Szeroki uśmiech rozjaśnił jego zmęczoną twarz. Na pewno nie
zmarnuje swojej szansy! Usiadł szybko przy biurku i z niebywałym zapałem
zabrał się do swoich papierów. Do jutra musi załatwić wszystko co
robił, żeby od razu zająć się swoim ZADANIEM.
Następnego dnia już
od świtu czekał na sowę, która przyleciała dopiero o siódmej
trzydzieści. Z niecierpliwością rozerwał niedużą paczkę, zawierającą
sakiewkę złotych monet, pęk kluczy i gruby plik instrukcji. Odłożył
wszystkie rzeczy na bok, usiadł z kubkiem gorącej kawy i zaczął
dokładnie czytać żde następne wprawiało go w coraz większe zdumienie.
Dowiedział
się, że gościem Ministerstwa będzie znany na całym świecie łowca zwany
Złamanym Kłem. Ilość rzeczy, które należało przygotować przed jego
przyjazdem zajmowała kilka kartek papieru. Draco musiał wysprzątać dom
łowcy i na czas jego pobytu zamieszkać w nim, aby cały czas być do
dyspozycji gościa. Miał też całą listę spotkań, wywiadów, konferencji i
wizyt, które powinien jak najszybciej umówić i dokładnie zaplanować,
uważając jednak, aby terminarz łowcy nie był zbyt napięty. Kolejne
strony zawierały dokładne informacje na temat życzeń i upodobań gościa,
które musiał znać na pamięć i pilnować ich przestrzegania.
Westchnął
i poczochrał dłonią włosy. Nie spodziewał się, że będzie tego aż tak
dużo. Powinien się za to zabrać od razu, żeby ze wszystkim zdążyć na
czas. Postanowił na początek obejrzeć dom i sprawdzić, jak dużo trzeba
będzie w nim zrobić. Wtedy będzie mógł zdecydować,co dalej. Westchnął
ponownie i sięgnął po klucze czytając dokładnie adres: Londyn,Grimmauld Place 12.
Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz