Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.

piątek, 10 stycznia 2014

Rozdział 4

(betowała Lilian)
Nie wychodził z pokoju już od trzech dni. Ignorował dobijających się do drzwi towarzyszy, aż w końcu dali mu spokój. Od Hokage nikt nie przyszedł, więc pewnie Sai opowiedział im jak zareagował na widok Naruto.
Nie potrafił otrząsnąć się z szoku jaki wywołało w nim to spotkanie… Kiedy wracał do zdrowia, uświadomił sobie, że drobny blondyn jest jedyną osobą, która kiedykolwiek była ważna w jego życiu… Że czuje do niego coś więcej niż tylko przyjaźń, że chce spędzić z nim całe życie,ochraniać go i sprawiać żeby był szczęśliwy. To dla niego chciał wrócić do wioski, przecież blondyn tyle czasu próbował go namówić żeby wrócił… A teraz nagle okazało się, że przez niego ta drobna wesoła istotka już nie istnieje,teraz jest tylko naczyniem dla okrutnego demona… Nie wiedział ile prawdy jest w tym co demon mówił o zadawaniu bólu Naruto, ale czuł się jeszcze bardziej winny.
Wracał ciągle myślami do ich ostatniego spotkania. Do tego jak zimno go potraktował, jak wdarł się do jego umysłu rozmawiając z Lisem, nie mając świadomości, że może on kiedyś opanować… Wdarł się…
Sasuke zerwał się na równe nogi. Jeśli jest tak jak pomyślał… To może być jedyna szansa dla blondyna… Musiał to sprawdzić.

_-*-_

Hokage siedziała przodem do okna zastanawiając się nad słowami bruneta.Była zaskoczona kiedy wtargnął do jej gabinetu, krzycząc, że musi mu pomóc.
- Zrozum, że już wiele razy próbowaliśmy ponownie go zapieczętować, ale nasze próby tylko go rozwścieczały. Najdziwniejsze jest to, że dawna pieczęć nie zniknęła…
- Bo nie została zerwana! – Sasuke przerwał, nie myśląc o tym że jest niegrzeczny. – Naruto nie mógł jej złamać, on tylko ją… tak jakby… rozluźnił? –nie potrafił dobrać słów. – Ta pieczęć jest jak brama, która zamykała demona wewnątrz Naruto. Kiedy sięgnął po jego moc, brama się uchyliła, a demon wyszedł i teraz nie chce wrócić, za to sam Naruto jest za tą bramą… Kiedyś wdarłem się sharinganem do jego umysłu i wiem jak to wygląda… Pomyślałem, że gdybym się tam dostał i przeniósł pieczęć na drugą stronę bramy, to może dałoby się go znowu zamknąć, tylko że na odwrót, ale to chyba nie ma znaczenia? – popatrzył błagalnie na blondynkę.
- Hmmmm… Może masz racje… – zamyśliła się. – Ale jak chcesz to zrobić?
- Trzeba zająć jego uwagę… Na przykład pozorowaną próbą założenia nowej pieczęci. A ja wedrę się do umysłu Naruto i zajmę się resztą.
- Wiesz, ze to może być niebezpieczne?
- Tak, ale… jestem mu coś winien…
- Czy ty coś do niego czujesz? Zawsze kiedy słuchałam raportów na twój temat… Zawsze mówili o tobie jako o osobie zimnej i bez uczuć. Nie lubiłeś nikogo, a zwłaszcza Naruto…
- Nie! Ja… Naruto… On jako jedyny mnie zaakceptował. Nie wiem dlaczego,zawsze go odtrącałem jak wszystkich. Myślałem tylko o zemście, nie chciałem nic innego. A on był zawsze taki denerwujący z tym swoim śmiechem i wygłupami.Trzeba było go pilnować i w ogóle… A kiedy zabiłem Itachiego i nie wiedziałem co powinienem zrobić, jedyna osoba o której mogłem myśleć… To był właśnie Młotek.
- Kochasz go? – spytała Tsunade patrząc na niego uważnie.
Sasuke zamarł w pierwszej chwili z otwartymi ustami, by zaraz zarumienić się po koniuszki uszu. Dopiero teraz uświadomił sobie co tak naprawdę czuje…
- Myślę, że tak…
- On będzie potrzebował pomocy jeśli nam się uda. Nie wiem czy to wogóle będzie on. Do tej pory nie było przypadków, żeby ktoś był tak opanowany przez demona, więc nie wiemy jakie to będzie miało skutki… Ani fizyczne, ani psychiczne.
- To nieważne! Ja się nim zaopiekuje, zrobię wszystko co będzie potrzeba…
- Dobrze. Właśnie takiej odpowiedzi oczekiwałam. Kiedy możemy zacząć?

1 komentarz:

  1. Komentarze które pojawiły się wcześniej na onecie:

    ~Strażniczka
    1 czerwca 2010 o 11:40
    No nareszcie nowa notka :-D Kiedy następna?!? I kiedy kolejny tom „Historii Łowcy” nie dręcz już tym zawieszeniem, przez Ciebie 1 tomu nauczyłam się na pamięć! Pzdr.

    ~Akari
    1 czerwca 2010 o 13:07
    no i teraz zacznie się właściwa akcja:D Mam nadzieje^^

    OdpowiedzUsuń