Nie, nie, nie! NIE! To nie może być prawda! Ona nie może być…Umysł
Sasuke nie chciał dopuścić do siebie tej myśli! Patrzył w szoku na
Tsunade,która zerwała się na równe nogi, również nie wiedząc jak
zareagować.
-
Shizune! – wrzask Hokage spowodował, że wszyscy podskoczyli. Kiedy
szatynka wbiegła do pomieszczenia z czarnowłosym chłopcem na rękach,
Tsunade natychmiast wykrzyczała rozkazy. – Natychmiast zawiadom
wszystkich obecnych w wiosce ninja, od chunina wzwyż. Za pół godziny
mają stać pod bramą gotowi na bitwę. – Kobieta bez słowa wybiegła. Znała
ten ton swojej mistrzyni i wiedziała,że oznacza on najwyższą
konieczność. – Uchiha, ty jeszcze zostaniesz.Poprowadzisz tę misję, więc
musisz znać szczegóły.
Sasuke
nie odpowiedział. Nie rozumiał co się dzieje i nie potrafił zareagować.
Zsunął się plecami po ścianie opadając taboret i tępo wpatrywał się w
twarz dziewczyny.
- Możesz nam opowiedzieć co się stało?
-
Naru uratował mnie ponad dwa lata temu. – Głos dziewczyny stał się
miękki i czuły. – Od tamtej pory podróżowaliśmy razem. Opuściłam mój
lud, żeby mu pomóc, bo on zaopiekował się mną kiedy tego potrzebowałam.
Staliśmy się prawdziwą rodziną. Zawsze podziwiałam jego przywiązanie do
tej wioski, chociaż tego nie rozumiem. – Usiadła na ziemi,odwiązując z pleców zawiniątko i obejmując je ramionami. – On
poświęcił wszystko co miał, żeby pomóc ocalić waszą społeczność, a ja
robiłam co mogłam, żeby tę pomoc przeżył.Podróżowaliśmy po kraju, a Naru
pokazywał się w niektórych miejscach, wabiąc za sobą członków Akatsuki.
To dzięki temu mogliśmy was informować gdzie się pojawią. To było
niebezpieczne, ale zawsze jakoś udawało nam się uciec, bo nigdy nie
pojawił się ich przywódca.
-
A teraz? – spytała cicho Tsunade. Jej głos trząsł się wyraźnie i nie
odrywała wzroku od zawiniątka w rękach dziewczyny. Sasuke był zbyt
zszokowany,żeby zwrócić na cokolwiek uwagę.
-
Dzisiaj rano napadli nas we trójkę… Taki wielki facet rzucający
kryształami lodu i dziewczyna kontrolująca wielkiego, plującego jadem
węża. Był tam też ich przywódca z Rinneganem… Chciałam stanąć do walki
jak zawsze, ale Naru krzyknął, że nie chce mieć kolejnej osoby na
sumieniu… I zepchnął mnie z Takeshim do rzeki. – Odwinęła brzeg szala
pokazując jasnowłosą główkę śpiącego chłopca. Malec mógł mieć najwyżej
dwa lata. Po policzkach dziewczyny spłynęły łzy. – Nie mogłam zostawić
swojego dziecka! – krzyknęła rozpaczliwie. – Zanim zdążyłam do niego
dopłynąć i wyjść na brzeg było już po walce i nie mogłam ich odnaleźć… –
zamilkła, opuszczając
głowę.Mokre ślady na jej policzkach mówiły doskonale, jak czuje się w
tej chwili. -Potrafisz podać współrzędne miejsca, gdzie został złapany?
- Tak, zaraz je zapiszę…
-
Dobrze, a teraz trzeba zająć się tobą. To skaleczenie nie wygląda
najlepiej, w dodatku jesteś cała przemoczona. – Tsunade podeszła do
siedzącejna ziemi dziewczyny z kocem w ręce.
- Zdążyłam tylko przebrać syna, a potem biegłam tutaj – mruknęła Hitonomi.
-
W takim razie zostaw chłopca z Sasuke, a sama idź się przebrać
–blondynka wyjęła śpiące dziecko z objęć dziewczyny. Włożyła maluszka w
ręce oniemiałego Sasuke i wyszła z rudą z pokoju.
Brunet odbierał wszystko z dużym opóźnieniem. Dopiero słysząc trzaśnięcie drzwi, spojrzał na trzymane na kolanach dziecko. Naruto ma syna?!
Chłopczyk był drobniutki i bardzo lekki. Miał na sobie pomarańczowe
śpioszki z doczepionym lisim ogonkiem i sterczącymi uszkami na kapturze.
Malec spał spokojnie zwinięty w kłębuszek. Było wręcz nieprawdopodobne,
że nie obudził się przy tych wszystkich wrzaskach i przenoszeniu z rąk
do rąk. Uchiha wyciągnął dłoń i pogładził miękki policzek dziecka, które
mruknęło niewyraźnie i zmarszczyło nosek. Sasuke od razu cofnął dłoń,
ale malec najwidoczniej już się obudził, bo po chwili spojrzały na niego
intensywnie niebieskie ślepka. Brunet uśmiechnął się do malucha i
pomyślał, że właśnie tak musiał wyglądać jego Naruto kiedy był mały.
Zaraz, zaraz… Naruto najwidoczniej nie był i nigdy nie będzie jego…
W
czasie kiedy to pomyślał, chłopczyk usiadł na jego kolanach,wpychając
do buzi palec. Zupełnie nie przejmował się tym, że siedzi u obcej osoby,
a jego rodziny nigdzie nie widać. Tora, który już skończył dwa
lata,zaraz zacząłby płakać. Dobrze, że na co dzień zajmowały się nim
Tsunade i Shizune.
Malutki
blondynek najwidoczniej już zdążył się znudzić bezczynną obserwacją, bo
wijąc się jak piskorz uwolnił się z rąk Sasuke i zszedł na podłogę.
Podreptał na środek pomieszczenia, chwiejąc się delikatnie i nie
wyjmując kciuka z buzi. Rozejrzał się i zobaczył rozłożony w kącie koc
oraz kilka zabawek – miejsce gdzie zwykle bawił się Tora. Z radosnym
piskiem ruszył biegiem w ich stronę, szybko przebierając krótkimi
nóżkami. Jak łatwo się domyślić, już po kilku krokach potknął się, z
impetem przewracając na podłogę.
Sasuke,
przestraszony, zerwał się na nogi, zamierzając ruszyć na pomoc
maluchowi, ale zamarł w pół kroku, kiedy dziecko zamiast rozpłakać się,
najzwyczajniej w świecie wstało z podłogi i ruszyło do niego z
niezadowoloną miną, wyciągając przed siebie otarte do krwi rączki.
Brunet czuł się coraz mniej pewny siebie –wiedział jak opiekować się
dzieckiem, w końcu zajął się wychowaniem swojego bratanka. Ale to
dziecko było, łagodnie mówiąc, dziwne. Malec nie zachowywał się jak inne
dzieci. Nie bał się i nie płakał, nie obudziły go dzikie wrzaski
kobiet, tylko delikatny dotyk, sam przyszedł ze skaleczonymi dłońmi. A
na pewno był młodszy od Tory.
Opadł
na kolana i miękką chusteczką otarł delikatnie skaleczenia z krwi.
Sięgając do apteczki Tsunade, wyjął wodę utlenioną i plasterki, po czym
zajął się opatrywaniem malutkich rączek. Chłopiec skrzywił się boleśnie,
ale nawet nie pisnął. Kiedy było już po wszystkim, wyciągnął ramionka w
górę,prosząc, żeby go podnieść.
Sasuke
dźwignął delikatne ciałko na ręce, a blondynek wtulił się ufnie w jego
szyję, niemal natychmiast zasypiając. W tej samej chwili otworzyły się
drzwi i do środka weszła Hitonomi, ubrana w zdecydowanie za duży sweter i
luźne spodnie. Popatrzyła na rozrzucone na podłodze resztki opatrunków.
-
Widzę że Takeshi już zdążył narozrabiać? – Uśmiechnęła się do
zdziwionego Sasuke. – Zwykle bawi się z Naruto, bo ja nie chcę go
rozpieszczać.Mój syn będzie dobrym Konpaku, potrafi wytrzymać nasz styl
życia i nie boi się w czasie walki…
- Walczysz z dzieckiem?!
-
Nasze życie nie jest łatwe, nie mamy domów w których możemy zostawić
dzieci. Mój syn od urodzenia podróżuje ze mną i musiał nauczyć się,
kiedy wolno mu się poruszać, a kiedy nie. Zwykle noszę go w chuście na
plecach i wtedy jest spokojny, nawet kiedy ja muszę walczyć. Teraz ma
trochę ponad rok i niedługo zacznie mówić, a wtedy będę mogła uczyć go w
czasie wędrówki. Tymczasem większość czasu przesypia. I nie patrz tak
dziwnie na jego śpioszki… Ubieram go tak, bo Naru zawsze się wkurza jak
nazywam małego liskiem ^^… – Wzięła
chłopca z jego rąk. Tak jak mówiła, dziecko nadal spało, nie reagując
na jakąkolwiek zmianę. – Musisz już się zbierać, za jakieś dziesięć
minut wszyscy będą czekać. Proszę, uratuj Naruto. – Popatrzyła na niego
smutno, przytulając do siebie syna.
Komentarze które pojawiły się wcześniej na onecie:
OdpowiedzUsuń~maxiii
21 lipca 2011 o 14:59
Uwielbiam opki z Naruto i Sasuke… Twoje opowiadania smialo mozna zaliczyc do najlepszych… Wielkie dzieki i czekam na wiecej. Zycze weny i udanych wakacji.
~XYZ*3*
25 lipca 2011 o 10:45
świetne opo czekam na 4 rozdział :)
~maxiii
2 października 2011 o 14:05
Szkoda, że NIE pamiętasz o blogu i o nas, a tak tęsknimy za Twoją twórczością… Nie rozpieszczasz nas częstymi notkami na swoim blogu…
Cześć czekam na kolejny 4 rozdział
OdpowiedzUsuńHej. Już przez długi czas niczego nie dodajesz, szkoda, bo twoje opowiadania są świetne. Na pewno dużo osób nie może doczekać się nowego rozdziału. Mam nadzieję, że niedługo wstawisz 4. Nie mogę się doczekać, dalszego ciągu opowiadania, Najbardziej chyba ciekawi mnie co łączy tą dziewczynę z Naruto. Oby tylko nie była dziewczyną lub narzeczoną Naru.Mam także nadzieję, że to dziecko nie jest jego. Życzę weny oraz czasu na pisanie. Pozdrawiam.Iz
OdpowiedzUsuń