Tom Riddle chodził niepewnie po swoim gabinecie, nie wiedząc co powinien o tym myśleć.
Nie
wyglądał już tak jak podczas walki w ministerstwie, w końcu udało mu
się odkryć eliksiry przywracające dawny wygląd. Był przystojnym
brunetem, wysokim i dobrze zbudowanym.Wyglądał na około 25 lat. Ludzi
jeszcze bardziej przerażał teraz, kiedy na urodziwej twarzy widzieli
chłodne opanowanie i okrucieństwo. Jego oczy w kolorze gorzkiej
czekolady potrafiły zmrozić jednym spojrzeniem. Po poprzedniej postaci
została mu tylko lekko blada cera i czerwone tęczówki w momentach
gniewu. Rzadko poddawał się emocjom, a teraz, kiedy tylko jego oczy
zabłysły karminem, wszyscy śmierciożercy wiedzieli, że powinni jak
najszybciej zejść muz drogi.
Sowa,
która przyleciała kilka godzin wcześniej zaskoczyła go. Po tylu latach
walki i nieustannych prób dotarcia do Harry’ego Pottera, nagle sam
chłopiec pisze do niego list, oferując mu siebie w zamian za
bezpieczeństwo przyjaciół i całego świata czarodziejów.Dość zaskakujące
po tym jak kilka dni wcześniej, po raz kolejny udało mu się uciec jego
ludziom… Lord nie był pewien czy to nie jest jakaś pokrętna
pułapka,dlatego wysłał ostrożną odpowiedź i świstoklik. Jeśli ten absurd
byłby jednak prawdą, chłopiec powinien siedzieć teraz w jednej z komnat
przeznaczonych do spotkań. A jeśli to nie Harry, tylko jakiś auror… No
cóż, śmierciożercy tylko czekali na rozkazy.
_.-*-._
W
Kwaterze Głównej Zakonu Feniksa zapanowała panika. Wszyscy miotali się
zaskoczeni i przerażeni.Wiedzieli, że Harry ma problem, że obwinia się o
śmierć dyrektora i, że w domu wuja znowu miał kłopoty. Teoretycznie
miał u nich mieszkać przez ponad miesiąc,aż do swoich urodzin, tak jak
planował to Dumbledore. Nikt nie spodziewał się żadnych komplikacji.
Dopiero
po dwóch tygodniach zorientowali się, że coś jest nie tak. Kiedy w
końcu poszli sprawdzić co się stało i dlaczego wartownicy nie widzieli
chłopca przez ostatnie dni, znaleźli go zagłodzonego i pobitego. Vernon
Dursley wpadł w szał na widok przelatującej koło domu sowy, a że właśnie
wracał z firmowej imprezy suto zakrapianej alkoholem, wszystkie hamulce
puściły.
Dopadł
Harry’ego w przedpokoju i pobił do nieprzytomności. Chłopak osłabiony
głodówką nie miał szans ani obronić się, ani uciec. To, że zamknęli w
piwnicy jego różdżkę razem z innymi rzeczami, odebrało mu ostatnią
szansę.
Kiedy
członkowie Zakonu weszli do jego pokoju, nie miał nawet siły się
podnieść. Natychmiast zabrali go do Kwatery, a pani Pomfrey od razu
uleczyła wszystkie rany. Trochę martwiło ją jego niedożywienie, ale była
pewna, że pod czujnym okiem Molly Weasley szybko dojdzie do siebie.
Starali
się być dla niego wyrozumiali, więc pozwolili na samotne spacery po
okolicy. Właśnie wtedy go napadli. Nikt nie wiedział, kto go zaatakował
ani dlaczego. Nie potrafili też mu pomóc.
W
momencie kiedy odkryli jego zniknięcie, poczuli się kompletnie
zagubieni. Nie wiedzieli dlaczego Harry odszedł ani co zamierza zrobić.
List który zostawił nic nie wyjaśniał,wprowadzał tylko jeszcze większy
zamęt i niepokój. Nikt nie potrafił wymyślić sposobu jak można się z nim
skontaktować lub go odnaleźć. Ze złością ignorowali zapłakaną Hermionę,
jakby winiąc ją o kolejne nieszczęście. Tylko Ron przytulił ją, jakby
niemo akceptując złożoną przez dziewczynę obietnicę.
Syriusz
zamknął się w pokoju w którym trzymał Hardodzioba, nie wychodząc ani na
chwilę od kilku godzin. Lupin zagrzebał się w książkach, próbując
znaleźć cokolwiek co mogłoby im pomóc. Snape ruszył do swojego
mieszkania, żeby zacząć warzyć kolejne eliksiry uspokajające – czuł, że
ich zapas niedługo się wyczerpie. Pani Weasley płakała w kuchni, pan
Weasley natomiast pojechał do Ministerstwa, razem z pozostałymi
pracownikami z Zakonu Feniksa próbować przechwycić jakiekolwiek
wiadomości czy plotki. Bliźniacy wyszli z Kwatery, najwidoczniej nie
mogąc sobie poradzić z napiętą atmosferą. Powiedzieli tylko, że gdyby
byli potrzebni będą w sklepie. McGonagal starała się uporać z masą
papierów i w ten sposób zapomnieć choć na chwilę o przytłaczającej
rzeczywistości.
Od
śmierci Dumbledore’a wszystko układało się coraz gorzej. Kiedy Minerwa
została mianowana dyrektorem,wielu ludzi zdecydowało się mimo wszystko
zostawić swoje dzieci w szkole, ale każdego dnia dostawała kolejne listy
z rezygnacjami. Nadal też brakowało nauczyciela obrony przed czarną
magią, a jeśli zwykle nie było chętnych, to teraz prawdopodobnie nikt
nie dałby się zmusić do tej funkcji.
Mimo
że nikt nie przyznałby się do tego, każdy w ciszy modlił się do
wszelkich znanych i nieznanych bóstw, żeby tylko Harry był żywy i
zdrowy. Żeby przetrwał te wakacje…
_.-*-._
Lord
Voldemort podszedł powoli do wejścia do komnaty. Uchylił bezszelestnie
drzwi nasłuchując, jednak w pomieszczeniu panowała cisza. Zaciskając
palce na różdżce, wszedł do środka rozglądając się uważne, zauważając
tylko drobnego, czarnowłosego chłopca,siedzącego tyłem na jednym z
foteli stojących koło kominka. Nie wierzył własnym oczom,
Chłopiec-Który-Przeżył naprawdę postanowił do niego przyjść, ignorując
ochronę połowy magicznego świata.
- Harry Potter… -wymruczał, chcąc zwrócić na siebie uwagę zamyślonego nastolatka.
Harry
zerwał się natychmiast z fotela, patrząc na niego spłoszonym wzrokiem.
Czarny Pan zdążył tylko pomyśleć, że coś tu jest zdecydowanie nie tak,
kiedy chłopiec ruszył w jego kierunku zatrzymując się na środku
pomieszczenia. W jego oczach widać było desperację i coś jakby… rozpacz?
Podrzucił hardo głowę i zapytał:
- Wiesz, o co cię prosiłem w liście… Ja mojej części układu dotrzymałem. Czy ty też dotrzymasz?
Złożył
ręce na piersi i popatrzył na Toma wilkiem. Wiedział, że dużo ryzykuje,
a jednak zgodził się tu przybyć. Riddle czuł, że stało się coś dziwnego
i sytuacja wymyka mu się z rąk.Musiał szybko odpowiedzieć, uważając
jednocześnie, żeby nie obiecać za dużo…
-
Myślę, że mógłbym zapewnić twoim bliskim bezpieczeństwo… i powiedzmy
powstrzymać się od ataku na Hogwart. Więcej nie mogę obiecać.
Dzieciak
tylko pokiwał głową, spuszczając wzrok. Cała jego pewność siebie nagle
się ulotniła,pozostawiając go niepewnym i zagubionym.
- Dobrze… W takim razie możesz mnie zabić… – wymamrotał, ciągle patrząc w podłogę.
- Co?! – Czarny Pan był tak zaskoczony, że na chwilę stracił swoją maskę zimnego opanowania. Czy tego Pottera pogięło?!
-
Możesz mnie zabić, przecież o to ci chodziło! Nie ma sensu tego
przedłużać, chyba że chcesz jak zwykle pobawić się swoją ofiarą… –
wykrzyczał w stronę zdumionego Lorda. Wyszarpnął różdżkę z kieszeni i
rzucił gdzieś w bok. – Proszę teraz jestem już całkiem bezbronny! No, na
co czekasz? Weź różdżkę, miotnij Avadą i będzie po sprawie,wreszcie uda
ci się dopiąć swego…
- Nie! – Tom w końcu zdołał się opanować i przerwać nastolatkowi.
- Jak to nie? – jęknął młody czarodziej. Ciągle wyglądał na mocno zdenerwowanego.
- Nie zamierzam cię zabijać. To nigdy nie było moim celem…
-
Jak to nie?! – Tym razem nie wytrzymał i znowu zaczął krzyczeć. W jego
oczach zaszkliły się łzy.Doskoczył do Czarnego Pana i zaczął okładać go
pięściami po piersi. Jego uderzenia były żałośnie słabe, nie były
atakiem, wyrażały raczej bezradność.
-
Uspokój się! – Riddle nie do końca wiedział co zrobić, nigdy jeszcze
nie spotkał się z taką reakcją na swoją osobę. Złapał nastolatka za
ramiona i stając za jego plecami przycisnął go do siebie unieruchamiając
mu obydwie ręce. – O co ci chodzi?
-
Jak to o co? –wychlipał, przestając się szarpać. – Zawsze na mnie
polowałeś. A teraz zniszczyłeś mi życie i nawet nie chcesz mnie zabić! –
powiedział z nutką wyrzutu.
-
Myślę, że musimy sobie kilka rzeczy wyjaśnić, jak na przykład to, że
nigdy nie chciałem cię zabić. To wszystko było jedną wielką pomyłką… Ale
najpierw wytłumacz, dlaczego nagle zniszczyłem ci życie, chociaż nie
pamiętam, żebym ci ostatnio cokolwiek zrobił.
Harry
zachlipał głośniej, prawie krztusząc się łzami. Wyrwał się w końcu z
obejmujących go ramion stając naprzeciw Lorda. Tom widział jak po jego
policzkach płyną kolejne łzy i jak zaciska nerwowo dłonie i coraz mniej z
tego wszystkiego rozumiał.
-
Zrobiłeś mi dziecko,bydlaku! – wrzasnął, po czym osunął się na ziemię
płacząc coraz bardziej.Czarny Pan zaskoczony zaśmiał się w pierwszej
chwili. To był jakiś naprawdę głupi żart. Jak miał uwierzyć w coś tak
niedorzecznego…
-
Nie chcę cię martwić Harry, ale jesteś chłopcem i nie możesz… –
Przerwał widząc przeszywające go zielone spojrzenie. Potter powoli
podniósł się z podłogi i cały czas patrząc mu w oczy zdjął okulary. Jego
sylwetka nagle się delikatnie rozmyła i już przed Lordem nie stał Harry
Potter, a równie drobna jak on, śliczna czarnowłosa
dziewczyna.Dziewczyna, na którą kilka dni temu rzucił się w jakiejś
uliczce, wściekły, że Harry znowu uciekł.
-
Chciałem stać się animagiem jak Syriusz, ale coś mi nie wyszło… –
wyszeptała dziewczyna rumieniąc się pokaźnie i ocierając łzy. – Nie
przyznałem się nikomu, tylko Hermiona wiedziała. Jak zaczęli mnie gonić
śmierciożercy, nie miałem gdzie uciec więc się zmieniłem, bo myślałem,
że nikt mnie nie pozna. A potem przyszedłeś ty i…i… – Zadrżała i znowu
zaczęła płakać. Po chwili na jej miejscu znowu stał Potter,
roztrzęsionymi rękami zakładając okulary.
-
Ja…ja… – Czarny Pan nie pamiętał, żeby kiedykolwiek wcześniej się
jąkał. – Nie wiem jak to możliwe. – Teraz już nie było mu do śmiechu. To
wcale, a wcale nie było śmieszne! – Usiądź to porozmawiamy… Wyjaśnię ci
wszystko i wtedy… wtedy pomyślimy co dalej.
Komentarze, które pojawiły się wcześniej na onecie:
OdpowiedzUsuń~Nowa 21 kwietnia 2011 o 22:43
O.o…. SZOK! takiego wielkiego szoku jeszcze nigdy nie doznałam Chyba jestem dziwna bo muszę przyznać, że mi się spodobało Już nie mogę doczekać się następnego rozdziału :)
~Akari 22 kwietnia 2011 o 09:23
„Zrobiłeś mi dziecko, bydlaku!” – mistrzostwo świata!! A mina Toma, bezcenna ]:-> Cieszę się, że wróciłaś:*
~Yafumi 22 kwietnia 2011 o 23:04
Szok!! Jestem w szoku. I to nie dlatego, że Harry jest w ciąży i to z Tomem(przecież się tego domyślałam) ale dlatego że WRESZCIE jest nowa notka. Przyznam szczerze że weszłam na tego bloga bez wielkich nadziei na notkę a tu taka niespodzianka. Ogólnie zaskoczył mnie fakt, że Harry przemienił się w dziewczynę. Miałam nadzieję że to będzie całkowity MPREG. Ale to też mi się podoba. Jest inne. Nowe. Jeszcze tego nie było(przynajmniej tak mi się zdaje). No cóż. Z niecierpliwością czekam na kolejną notkę. Mam nadzieję że będzie za te 2 tygodnie. :D
~FAZA 24 kwietnia 2011 o 20:36
Nawet w najśmielszych snach nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Nie wiem co napisać. Styl poprawny, czyta się lekko, żadnych poważnych błędów nie widzę. Akcja rozwija się i nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Mam nadzieję, że notki będą częściej:)
~andy 24 kwietnia 2011 o 22:11
Eeee…[Po kilkunastu minutach i pozbieraniu szczęki z podłogi...] Tego się nie spodziewałam. Jakoś nie przyszło mi do głowy, że ojcem dziecka Pottera jest Voldek, który począł je z przemienionym w dziewczynę Harry’m. W głowie miałam scenariusze (choć nie wiem właściwie czemu) o wiele bardziej dramatyczne i zupełnie nie romantyczne: gwałtu przez nieznanych sprawców, będącej tego owocem niechcianej cięży (tu brakowało mi wyjaśnienia możliwości zaistnienia mprega) i poświęcenia się „złamanego i zbrukanego” Wybrańca w imię ratowania magicznego świata. Zaskoczyłaś mnie zupełnie.Ciekawe, jak w tej sytuacji zareaguje Czarny Pan, czy dwójka szybko się do siebie przekona czy też towarzyszyć im będą problemy? Co z depresją Pottera? A także, czy on tą dziewczyną pozostanie już na stałe, czy może wrócić do chłopięcego ja (swoją drogą, poprzez nałożenie/ściągnięcie okularów?! ) ?Pozdrawiam, dużo weny życzę i czekam dalszego ciągu.
~Dashuri 2 maja 2011 o 13:51
Jeju, jestem kompletnie zaskoczona. Nie spodziewałam się, że Harry może zostać „dziewczyną”. Przewidywałam kompletnie co innego. Mimo wszystko, rozdziała bardzo mi się podobał. :) ) Weny życzę!!
Dziękuję serdecznie za wszystkie komentarze – one naprawdę motywują do działania. I cieszę się że udało mi się was zaskoczyć, taki był cel. W tym rozdziale dużo wyjaśnień i odpowiedzi.
~andy – ściąganie okularów nie ma nic wspólnego ze zmianą, Harry zamienia się tak jak animag i może dowolnie przeskakiwać z formy dziewczęcej na chłopięcą. Okulary ściągał, bo jako dziewczyna nie ma wady wzroku. Poświęcić się chciał, tylko mu nie wyszło (wyjaśni się w tym rozdziale dlaczego)