Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 3

(betowała Lilian)
Sasuke bez zastanowienia ruszył do przodu, ale zatrzymała go dłoń Saia.
- Nie możesz przekroczyć linii – pokazał na podłogę i na czerwoną farbę do której Sasuke się zbliżył. – Zaraz wszystko zrozumiesz…
Chłopak popatrzył na niego wściekle, ale nie widząc reakcji wrócił spojrzeniem do blondyna. Miał na sobie tylko czarne spodnie i leżał na twardej posadzce śpiąc… Dłonie miał ukryte pod głową, a jego pierś unosiła się w spokojnym oddechu. Drobna budowa ciała i delikatne rysy… Był jeszcze bardziej uroczy, niż Sasuke zapamiętał z ich ostatniego spotkania w ruinach siedziby Orochimaru. Jego serce krwawiło, gdy patrzył na jego niewinną twarzyczkę.
- Dlaczego jest tutaj?! – krzyknął Sasuke. – przecież to bestialstwo…
- Nie! To najlepsze co możemy dla niego zrobić! Nic nie rozumiesz, nie było cię tutaj, nie wiesz jak było nam ciężko… - Sai całkowicie stracił nad sobą kontrolę. – Wydaje ci się, że śpi?! Że jest tutaj niewinnie i okrutnie uwięziony?! Popatrz! – wskazał drżącą dłonią na blondyna.
W pierwszej chwili wydawało się, że nic się nie zmieniło. Dopiero po chwili Sasuke to zauważył. Naruto się uśmiechał, ale nie tak jak kiedyś. Nawet nie tak jak człowiek. Był to uśmiech pełen złośliwości i jakby zadowolenia, że dał się nabrać…
Blondyn poruszył się powoli, delikatnie i jakby celowo leniwie,wspierając się na dłoniach uniósł się do siadu i otworzył oczy. Sasuke sapnął z zaskoczenia i oniemiały patrzył na Naruto… Spoglądała na niego para czerwonych,opalizujących w półmroku pomieszczenia ślepi, wypełnionych pierwotną nienawiścią. Kiedy zauważył strach bruneta zachichotał pokazując wydłużone kły.Dźwięk rozniósł się echem po pomieszczeniu, mrożąc krew w żyłach, pełen bezdusznej uciechy.
- Sasuke Uchiha… - wymruczał z przyjemnością. – Oto i osoba, dzięki której przynajmniej częściowo odzyskałem wolność… Tak, tak… To dzięki tobie ten głupi szczeniak w końcu mnie uwolnił.
Zanim którykolwiek z nich zdążył zareagować, czy chociażby zauważyć jakiś ruch, demon z dzikim okrzykiem, przypominającym coś pomiędzy szczeknięciem a wrzaskiem, znalazł się tuż przy namalowanej linii, naprężając łańcuchy. Gdyby Sasuke stał chociaż kilka centymetrów bliżej, na pewno dosięgłyby go szpony, w które zmieniły się palce Naruto.
- Widzisz co mi zrobili? – wymruczał uwodzicielsko, znów poruszając się powoli. – Zamknęli tutaj, gdzie nie mogę nic zrobić, w dodatku nie mogę zniszczyć tego słabego ciałka i się uwolnić. – Pazurami przejechał przez pierś,zaznaczając ją czterem długimi ranami, natychmiast uleczonymi przez pomarańczową czakrę. – Mogę tylko zadawać mu ból… Rozumiesz o czym mówię, widzę to w twoich oczach. Czyżbyś też coś czuł do tego śmiesznego dziecka? Nie chcesz słuchać o tym, jak zamknięty teraz w mojej klatce wrzeszczy z bólu, który mu zadaję? Z bólu i z okrutnej prawdy, że był za słaby, że zdradził przez ciebie wioskę… - Sasuke cofnął się zdezorientowany i potrząsnął głową. Słowa demona raniły, a jednocześnie jego głos miał nieodparty urok, któremu ciężko się było przeciwstawić.– Jestem ci naprawdę wdzięczny, Sasuke Uchiha… On już prawie zabił sam siebie podczas tego rytuału, ale słysząc jak śmieją się z ciebie nie wytrzymał… To była szansa na którą od lat czekałem… Pomóż mi jeszcze raz… Zdejmij te kajdany…- wyciągnął w jego stronę okute dłonie, na tyle na ile pozwalały łańcuchy – nie pożałujesz, dam ci władzę o jakiej nikomu się nie śniło…
Sasuke nie wytrzymał. Po raz pierwszy w życiu rzucił się do ucieczki,słysząc za sobą szyderczy śmiech demona. Biegł pustymi korytarzami, zatrzymując się dopiero przed siedzibą Hokage. Sai od razu do niego dołączył, pojawiając się w obłoku dymu.
- Myślę, że już rozumiesz… Nie dziw się ludziom, że cię nienawidzą. Nie znałeś go tak jak my, stał się wspaniałym człowiekiem. A potem stało się to i jedyną osobą, którą można winić jesteś ty, chociaż to niesprawiedliwe… Idź teraz do swojego domu i odpocznij. Jeśli Hokage ci zaufała, to pewnie niedługo przejdziesz egzaminy na chunina i jonina… Pewnie też potrzebujesz czasu żeby się z tym oswoić…
Sasuke nie słuchał co dalej mówi chłopak. Ruszył przed siebie ignorując nienawistne spojrzenia mieszkańców. W jego rodowej siedzibie czekali już jego kompani, ale ich też zignorował. Nie podnosząc nawet wzroku przeszedł koło nich obojętnie i ruszył do swojej sypialni na piętrze. Zatrzasnął za sobą drzwi i bezwładnie rzucił się na łóżko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz