Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.

niedziela, 5 kwietnia 2015

Orfeusz




- Słuchajcie, słuchajcie! Z dalekich krain przybył do nas wielki bard! Jeśli posłuchamy uważnie, może opowie nam jakąś historię o bogach i herosach! Może umili życie opowieścią z wielkiego świata...

Historię wam zacytuję
O kunsztu wielkiego mężu,
Co żonę swą tak miłuje,
Która stanęła na wężu.

Historię miłości cudnej,
O wszystkim czego dokona.
Losu naturze marudnej.
Jak śmierć sztuką pokona.

- Kto to?! Kto?!

- Ciii.....!
Syn muzy Kaliope pięknej,
Orfeusz z muzyki znany
Eurydyki nimfy leśnej
Mąż, bez końca zakochany.

Żyli ze sobą szczęśliwie
Dopóki Arysteusz raz,
Oczy utkwiwszy w niej tkliwie
Z pogonią nie ruszył przez las.

Biegnie więc już Eurydyka,
Przez knieje bez żadnej drogi
I prześladowcy umyka,
Nie patrząc wcale pod nogi.

Wolna nim chwila minęła
Lecz inna jest wola losu.
Nimfa na żmii stanęła –
Stanęła u bram Hadesu.

Jej mąż przybity rozpaczą
Już na ratunek wyrusza.
Wszyscy odwagę zobaczą,
Harfa to broń Orfeusza.

- Czemu nie wziął miecza?! Albo włóczni?!

- Ciiicho! Daj skończyć!
Schodzi z muzyką pod ziemię,
Której tam wszyscy słuchają:
Syzyf i danaid plemię
Swoje prace przerywają.

I grał długo, bez wytchnienia,
Aby u władców wybłagać
Trochę przychylne spojrzenia
I żony móc się domagać.

- Nie uda mu się!

- Czekaj...
Więc obydwoje w zachwycie
Są Hades i Persyfona.
Dają Eurydyce życie,
Wróci z Orfeuszem żona...

Lecz jest tylko jedno ale,
Aż przekroczą bramy świata
On nie obejrzy się wcale,
Choćby mieli iść przez lata.

Więc ruszyli wraz do domu
On na przedzie, ona za nim,
I nic nie mówiąc nikomu
Przez pustkowia mrocznych krain.

I wychodzą coraz wyżej,
Już w oddali świat majaczy,
Już do życia coraz bliżej,
Już niedługo ją zobaczy.

- I żyli długo i szczęśliwie...

- Nie.
Lecz Orfeusz z wątpliwości
I nieświadom zagrożenia
Twarz ku niej zwrócił w miłości –
Stracił ją bez przebaczenia.

Eurydyka znów nieżywa
Tym razem już bez odwrotu.
W mitologii tak już bywa
Znikneła szansa powrotu.

A on niczym różni święci
Zginął cicho z kobiet ręki,
Którym dał wyraz niechęci
Mimo całej swojej męki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz