Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 1

(betowała Lilian)
Sasuke stał przed bramami miasta, a z jego postawy można było wyczytać wyraźne wahanie. Nie był pewny tego co robi. Od wielu lat nie czuł się taki zagubiony…Zawsze miał przed sobą cel – zemsta była konkretem, do którego mógł dążyć, nie zastanawiając się nad niczym innym. A teraz, kiedy pokonał Itachiego, zabrakło mu powodu by żyć. Przez długie tygodnie, gdy dochodził do zdrowia pod czujnym okiem swojej drużyny, stoczył kolejną walkę, sam ze sobą, zastanawiając się co teraz powinien zrobić.
Jedyne co mu pozostało to jego kompani i… wspomnienie pewnego rozwrzeszczanego blondyna. Nie mając lepszej perspektywy, postanowił spróbować wrócić. Dlatego też teraz stał niepewnie przed swoim rodzinnym miastem, nie wiedząc co powinien powiedzieć Hokage. Niewiele wiedział o tej kobiecie, miał tylko nadzieję, że pozwoli mu wytłumaczyć…
Wyprostował się i ruszył powoli ulicą. Drużynę zostawił poza granicami miasta, w prowizorycznym obozie. Wiedzieli, że jeśli uda mu się uzyskać dla nich miejsce w Konoha, to po nich wróci, jeśli zaś nie przyjdzie w ciągu dwóch dni, to mają odejść i poszukać sobie innego życia.
Doszedł w końcu do siedziby władczyni, odprowadzany wściekłymi spojrzeniami i szeptami tuż na granicy słyszalności. Jednak ludzie nie patrzyli na niego tak jak powinni, nie jak na zdrajcę. Patrzyli z nienawiścią tak głęboką, jakby skrzywdził ich osobiście. Nic z tego nie rozumiał, przecież nic takiego nie zrobił.
Kiedy wszedł do budynku, natychmiast został zaprowadzony przed oblicze Godaime, która już na niego czekała. Od razu zauważył w jej spojrzeniu tę samą,źle skrywaną, nienawiść, pomieszaną z olbrzymim smutkiem… Jeszcze bardziej go to zdezorientowało, przecież spotykała go pierwszy raz. Odszedł z wioski niedługo przed tym jak ona została Hokage…
Rozmowa mimo wszelkich jego obaw odbyła się spokojnie. Kobieta wyraźnie starając się opanować emocje wysłuchała go i pozwoliła wrócić do wioski,zmuszając go jednak do złożenia przysięgi wierności. Obiecała też azyl jego kompanom, natychmiast wysyłając po nich kilku shinobi. Na koniec, jakby czytając w jego myślach dodała…
- Drużyna siódma już nie istnieje. Wszyscy przestaliście być dzieć chwile będą tu jednak jej członkowie, pomyślałam, że im tez jesteś winien wyjaśnienia… - jej wypowiedź przerwało pukanie. – Proszę!
Drzwi powoli uchyliły się i do pomieszczenia wszedł Kakashi, a za nim Sakura i Sai – chłopak, który był z nimi gdy spotkali się w siedzibie Orochimaru. Nigdzie nie było jednak widać tego rozwrzeszczanego blondyna. Staliw trójkę na środku pomieszczenia i patrzyli na niego zaskoczeni. Nawet nieokazujący zwykle emocji Kakashi. Sasuke też patrzył zdziwiony tym, jak bardzo się zmienili. Saia nie znał, ale skupił się na dziewczynie. Widać było, że dorosła, jej kształty stały się bardziej kobiece – coraz bardziej przypominała swoją mentorkę. Jednak Sasuke najbardziej zaskoczyła nieładna poszarpana blizna, biegnąca na ukos przez całą jej twarz: czoło, nasadę nosa i ła na niego, a w jej szeroko otwartych oczach zaczęły zbierać się ł ętą ciszę przerwał głos Tsunade.
- Sasuke przyszedł prosić o pozwolenie na powrót do wioski… i uzyskał moją zgodę – powiedział niepewnie. Bała się ich reakcji.
Sakura popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Wróciła spojrzeniem do Sasuke i zaczęła się powoli zbliżać, a po jej policzkach popłynęły łzy. Chłopak nie był pewien o co chodzi, wszyscy zachowywali się tak dziwnie, więc nie zdążył zareagować gdy nagle rzuciła się w jego kierunku uderzając go z całej siły w twarz. Jej siła gwałtownie wzrosła,więc cios rzucił Sasuke na najbliższą ścianę. Kiedy w końcu udało mu się podnieść, zobaczył jak Kakashi i Tsunade trzymają ją z całej siły, gdy ponownie próbowała się na niego rzucić. Po krótkiej walce wyrwała się i z głośnym płaczem wybiegła z pomieszczenia.
- Nie wiem czy to była dobra decyzja – powiedział Kakashi, a Sasuke zamarł zaskoczony. Przecież chcieli, żeby wrócił? – Po tym co się stało… ludzie tego nie zapomną.
- Wiem, ale nie możemy kierować się gniewem. To jest jego szansa, jeśli znowu zawiedzie… Wtedy nikt go nie będzie bronił. Jak rozumiem, ty też go nie zaakceptujesz… W takim razie możesz odejść. – Kakashi od razu zniknął, nawet nie patrząc na oniemiałego Sasuke. Co tu się dzieje?! – Sai? Chyba jako jedyny potrafisz tu jeszcze opanować możesz mu wyjaśnić… wszystko?
Chłopak o nieprzeniknionej twarzy podszedł do Sasuke podając mu rękę i pomagając wstać. Przed wyjście popatrzył jeszcze na Tsunade
- Mogę go zabrać tam?
- Tak, myślę że to jedyny sposób… - Sai ciągnąc Sasuke za rękę niemalże wywlókł go z gabinetu, kierując się na schody do podziemi…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz