(betowała Lilian)
Sasuke stał przed bramami miasta, a z jego
postawy można było wyczytać wyraźne wahanie. Nie był pewny tego co robi.
Od wielu lat nie czuł się taki zagubiony…Zawsze miał przed sobą cel –
zemsta była konkretem, do którego mógł dążyć, nie zastanawiając się nad
niczym innym. A teraz, kiedy pokonał Itachiego, zabrakło mu powodu by
żyć. Przez długie tygodnie, gdy dochodził do zdrowia pod czujnym okiem
swojej drużyny, stoczył kolejną walkę, sam ze sobą, zastanawiając się co
teraz powinien zrobić.
Jedyne co mu pozostało to jego kompani i…
wspomnienie pewnego rozwrzeszczanego blondyna. Nie mając lepszej
perspektywy, postanowił spróbować wrócić. Dlatego też teraz stał
niepewnie przed swoim rodzinnym miastem, nie wiedząc co powinien
powiedzieć Hokage. Niewiele wiedział o tej kobiecie, miał tylko
nadzieję, że pozwoli mu wytłumaczyć…
Wyprostował się i ruszył
powoli ulicą. Drużynę zostawił poza granicami miasta, w prowizorycznym
obozie. Wiedzieli, że jeśli uda mu się uzyskać dla nich miejsce w
Konoha, to po nich wróci, jeśli zaś nie przyjdzie w ciągu dwóch dni, to
mają odejść i poszukać sobie innego życia.
Doszedł w końcu do
siedziby władczyni, odprowadzany wściekłymi spojrzeniami i szeptami tuż
na granicy słyszalności. Jednak ludzie nie patrzyli na niego tak jak
powinni, nie jak na zdrajcę. Patrzyli z nienawiścią tak głęboką, jakby
skrzywdził ich osobiście. Nic z tego nie rozumiał, przecież nic takiego
nie zrobił.
Kiedy wszedł do budynku, natychmiast został
zaprowadzony przed oblicze Godaime, która już na niego czekała. Od razu
zauważył w jej spojrzeniu tę samą,źle skrywaną, nienawiść, pomieszaną z
olbrzymim smutkiem… Jeszcze bardziej go to zdezorientowało, przecież
spotykała go pierwszy raz. Odszedł z wioski niedługo przed tym jak ona
została Hokage…
Rozmowa mimo wszelkich jego obaw odbyła się
spokojnie. Kobieta wyraźnie starając się opanować emocje wysłuchała go i
pozwoliła wrócić do wioski,zmuszając go jednak do złożenia przysięgi
wierności. Obiecała też azyl jego kompanom, natychmiast wysyłając po
nich kilku shinobi. Na koniec, jakby czytając w jego myślach dodała…
-
Drużyna siódma już nie istnieje. Wszyscy przestaliście być dzieć chwile
będą tu jednak jej członkowie, pomyślałam, że im tez jesteś winien
wyjaśnienia… - jej wypowiedź przerwało pukanie. – Proszę!
Drzwi
powoli uchyliły się i do pomieszczenia wszedł Kakashi, a za nim Sakura i
Sai – chłopak, który był z nimi gdy spotkali się w siedzibie
Orochimaru. Nigdzie nie było jednak widać tego rozwrzeszczanego
blondyna. Staliw trójkę na środku pomieszczenia i patrzyli na niego
zaskoczeni. Nawet nieokazujący zwykle emocji Kakashi. Sasuke też patrzył
zdziwiony tym, jak bardzo się zmienili. Saia nie znał, ale skupił się
na dziewczynie. Widać było, że dorosła, jej kształty stały się bardziej
kobiece – coraz bardziej przypominała swoją mentorkę. Jednak Sasuke
najbardziej zaskoczyła nieładna poszarpana blizna, biegnąca na ukos
przez całą jej twarz: czoło, nasadę nosa i ła na niego, a w jej szeroko
otwartych oczach zaczęły zbierać się ł ętą ciszę przerwał głos Tsunade.
- Sasuke przyszedł prosić o pozwolenie na powrót do wioski… i uzyskał moją zgodę – powiedział niepewnie. Bała się ich reakcji.
Sakura
popatrzyła na nią z niedowierzaniem. Wróciła spojrzeniem do Sasuke i
zaczęła się powoli zbliżać, a po jej policzkach popłynęły łzy. Chłopak
nie był pewien o co chodzi, wszyscy zachowywali się tak dziwnie, więc
nie zdążył zareagować gdy nagle rzuciła się w jego kierunku uderzając go
z całej siły w twarz. Jej siła gwałtownie wzrosła,więc cios rzucił
Sasuke na najbliższą ścianę. Kiedy w końcu udało mu się podnieść,
zobaczył jak Kakashi i Tsunade trzymają ją z całej siły, gdy ponownie
próbowała się na niego rzucić. Po krótkiej walce wyrwała się i z głośnym
płaczem wybiegła z pomieszczenia.
- Nie wiem czy to była dobra
decyzja – powiedział Kakashi, a Sasuke zamarł zaskoczony. Przecież
chcieli, żeby wrócił? – Po tym co się stało… ludzie tego nie zapomną.
-
Wiem, ale nie możemy kierować się gniewem. To jest jego szansa, jeśli
znowu zawiedzie… Wtedy nikt go nie będzie bronił. Jak rozumiem, ty też
go nie zaakceptujesz… W takim razie możesz odejść. – Kakashi od razu
zniknął, nawet nie patrząc na oniemiałego Sasuke. Co tu się dzieje?! – Sai? Chyba jako jedyny potrafisz tu jeszcze opanować możesz mu wyjaśnić… wszystko?
Chłopak
o nieprzeniknionej twarzy podszedł do Sasuke podając mu rękę i
pomagając wstać. Przed wyjście popatrzył jeszcze na Tsunade
- Mogę go zabrać tam?
-
Tak, myślę że to jedyny sposób… - Sai ciągnąc Sasuke za rękę niemalże
wywlókł go z gabinetu, kierując się na schody do podziemi…
Blog ten jest taką małą, zapomnianą szufladą, pełną dawnej i obecnej twórczości, tej drobnej i tej bardziej ambitnej. Znajdą się na nim opowiadania i teksty z różnych czasów, różnych fascynacji o różnej tematyce. Będą te niewinne, anielskie jak i te inne, bardziej pikantne. Te dziecinne, pierwsze wprawki w pisaniu i te już pewniejsze pisaniny. Opowiadania krótkie i długie, niezakończone opowieści, książki i wiersze. Zwykłe przemyślenia. Niektóre poprawione, raz lub kilka razy, inne nigdy nie sprawdzane.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.
W wielu będą błędy. Ale nie pojawią się one tutaj dla krytyki - pojawią się, żeby może komuś sprawić przyjemność lekturą. Jeśli spodoba ci się - zostaw jakiś znak. Jeśli znajdziesz błąd - daj znać, poprawię. Jeśli lubisz, ale rażą cie błędy, zaproponuj współpracę i pomóż mi je poprawiać. Jeśli cię rażą, gorszą, oburzają... - nie czytaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz